W pierwszych pięciu latach istnienia „Gardzienic” artyści odbyli trzydzieści sześć Wypraw na wschód, południe i północ Polski, a także poza jej granice. Szukali żywej przeszłości, z której czerpali sztukę i mądrość. Depozytariuszami odchodzącego już wówczas świata byli najstarsi mieszkańcy odwiedzanych wsi. Śpiewaczki i muzykanci, opowiadacze i znachorzy – świadkowie tradycji. Szukano ich, wysyłając zwiad. Artyści „Gardzienic” nazywali ten etap Rekonesansem.
Zwiadowcy przygotowywali plan wizyty, pozyskiwali sojuszników wśród lokalnej społeczności i badali teren, na który później wkraczał teatr jak „żywy ogień”: z muzyką, pieśnią, w orszaku, ciągnąc wózek na rekwizyty. Wyobrażam sobie, że podobnie wyglądały odwiedziny średniowiecznych komediantów. „Gardzienice” grały mieszkańcom swoje pierwsze przedstawienie, czyli Spektakl wieczorny – odważny, sowizdrzalsko efektowny, oparty na tekstach z Gargantui i Pantagruela François Rabelais’go. Półnagi Jan Tabaka, wchodzący w interakcje z zakutanymi w chusty staruszkami, wydaje się odważniejszy niż performerzy, którzy w tym samym czasie przekraczali kolejne granice w bezpiecznych przestrzeniach teatrów i galerii. Podpalana słomiana kukła z ogromnym fallusem, obsceniczne teksty i skoki przez płonące obręcze zdają się być w wiejskim kontekście bardziej prowokacyjne niż miejskie happeningi. Spektakl wieczorny to żywioł, z którego zostało kilka filmowych kadrów, zdjęć i dźwięków. Wykorzystujemy te nagrania w słuchowisku. Przywołujemy echo przedstawienia, rozumianego jako to, co na scenie i wokół niej. Wołamy aktorów i widzów, tak jak woła się duchy, po to by zaprosić wszystkich na jeszcze jedno tak zwane Zgromadzenie – kolejny punkt w strukturze Wyprawy.